Jedziemy na piewsze safari!
Miałam wprawdzie chrapkę na Masai-Mara ale cena min.920$ od osoby nie była na naszą kieszeń.
Do Tsavo wyruszamy przed świtem, razem z nami jeszcze parka z Niemiec. Podróż mija nie-wiem-kiedy, bo całą udaje mi się przespać, a jest to około 300km. Tsavo East to właściwie stepy i zwierzęta można dostrzec łatwo i z dużej odległości. Widzimy słonie, żyrafy, buffalo, dik-dik'i, Imapala (i inne antylopy których nazw nie pamiętam) i z dalszej odległości lwy.
Po pierwszej godzinie kierowca mówi do nas "prepair for Paris-Dakar!" i zaczyna pędzić z prędkością ponad 100km/h po piaszczystych dróżkach (dozwolone jest 30km/h). Nikt nie wie o co chodzi ale nam się podoba. W końcu dojeżdżamy do miejsca gdzie stoją już dwa inne jeepy i co - 3 gepardy! Przy samej drodze, dosłownie na wyciągnięcie ręki :)
Po dłuższej chwili gepardy oddalaja się bo bliżej podchodzą dwa słonie - zaabsorbowane walką czy porównywaniem kłów prawie wchodzą nam na drogę :) ahh super początek (a myślałam że gepardy to tylko w Masai-Mara:)).
O 14 jemy lunch w Voi Safari Lodge gdzie wielki pawian kradnie nam dwa kotlety z talerza!
Drugą część dnia spędzamy w Raino-valley szukając nosorożców. Żyje ich tu tylko 13, ale niestety nie spotykamy ich. Za to leopard przechodzi nam drogę :)