Ostatni dzień i zarazem moje imieniny. Plan dnia napakowany na maxa - jedziemy rano nad bagna (park mangrowców normalnie pod nosem) potem na naszą dziką plaże. Tym razem jest odpływ i miejscowi rybacy przyszli na połów. Każdy wychodzi z wody z przynajmniej jedną gigantyczną ośmiornicą i rozpoczyna proces walenia nią o kamienie :)
Po lunchu jedziemy na ostatnie zakupy do Ukundy, w poszukiwaniu drobiazgów dla rodziny i mojego kochanego suszonego mango. A po kolacji drinkowanie do 1 w nocy :)